Czerwony Szkaplerz Męki Pańskiej i Najświętszych Serc Jezusa i Maryi
Szkaplerz Męki Pańskiej bywa również nazywany Czerwonym Szkaplerzem, gdyż na kawałku czerwonego sukna, zawieszonego na tasiemce tego samego koloru, umieszczono dwa obrazki: z jednej strony Pana Jezusa wiszącego na Krzyżu otoczonym narzędziami męki oraz napis: Święta Męko Jezusa Chrystusa, zbaw nas. A na drugiej, po dwóch stronach niewielkiego krzyża, Serce Pana Jezusa otoczone cierniową koroną i Serce Maryi przebite mieczem. Poniżej dwaj aniołowie w postawie adoracji i napis: Najświętsze Serce Jezusa i Maryi, strzeżcie nas. Ze względu na tę drugą stronę pełna nazwa szkaplerza brzmi: Czerwony Szkaplerz Męki Pańskiej i Najświętszych Serc Jezusa i Maryi.
Życie siostry Apolonii Andriveau
Ludwika Apolonia Alina Andriveau urodziła się 7 maja 1810 r. w Saint-Pourcain (obecnie Pourcain-sur-Sioule) w rodzinie Leonarda i Apolonii Grangier de Moulinet. Miała dwóch braci: Emila i Gwalberta. Ojciec był notariuszem miejskim. Później otrzymał pracę w ministerstwie spraw zagranicznych i wtedy cała rodzina przeniosła się do Paryża. Ułatwiło to trójce dzieci gruntowne wykształcenie.
Bardzo wcześnie zmarła matka rodziny i wtedy na dwa lata Apolonia została umieszczona w internacie szkoły prowadzonej przez Siostry Elżbietanki. Z tego okresu pochodzi wspomnienie jej nauczycielki: Lękałam się, aby zdolności, jakie posiadała, nie uwiodły jej próżnością i aby nie zaginęła w świecie. Moje obawy zdwoiły się, gdy pewnego dnia przeczytałam w jednym z przeglądów jej artykuł chwalony przez cały Paryż. Jakież było moje zdziwienie, gdy po pewnym czasie od opuszczenia szkoły, przyszła mi powiedzieć, że wstępuje do Sióstr Miłosierdzia (Szarytek). Sama Apolonia po latach mówiła: Nie pojmuję dlaczego wstąpiłam do Sióstr Świętego Wincentego a Paulo dla poświęcenia się ubogim chorym. W młodości myślałam tylko o nauce, literaturze i sztuce. Kochałam się w pięknie. Zapalałam się do poezji. Miałam upodobania artystyczne. jakże to Pan Jezus mógł do mnie się zwrócić i udzielić mi łask nadprzyrodzonych.
Po wstąpieniu do zgromadzenia odbyła krótki postulat i 15 października 1833 r. rozpoczęła seminarium (nowicjat) w domu generalnym w Paryżu. W opinii przełożonych miała dobry, lecz nieco powolny charakter, inteligencję i trafny sąd. Odznaczała się pobożnością i pilnością w trosce o własna doskonałość. W następnym roku otrzymała strój Siostry Miłosierdzia i została skierowana do pracy w parafii św. Jana w Troyes. Od 1682 r. siostry prowadziły tu szkołę i opiekowały się ubogimi chorymi. Po przerwie w okresie rewolucji s. Apolonia została nauczycielką i wychowawczynią jednaj z klas. Dzieci ją polubiły, ale zdarzało się, że wykorzystywały jej dobroć. Ponadto pracę utrudniało jej słabe zdrowie. Dlatego powierzono jej troskę o zakrystię kościoła parafialnego i kaplicę domową. Miała też odwiedzać ubogich chorych w ich domach. Bardzo cieszyła się z pracy w kaplicy. Z szacunkiem była też przyjmowana przez chorych.
W listopadzie 1847 r. przełożeni zaproponowali jej pracę w sekretariacie domu generalnego Zgromadzenia w Paryżu. Nie czuła się tam jednak dobrze, a i ubodzy w Troyes narzekali na jej brak, dlatego po miesiącu wróciła do poprzedniej pracy. Przełożona domu w Troyes s. Dallas była już w podeszłym wieku i cierpiała z powodu różnych dolegliwości. Była ceniona przez wszystkich i dlatego pozostawiono ją na urzędzie, ale w 1861 r. dodano jej asystentkę, którą została s. Apolonia. Musiała teraz troszczyć się o kierownictwo domu i o pracę wszystkich sióstr. Taki stan przetrwał aż do śmierci s. Dallas. Wtedy mianowano nowa przełożoną, a s. Apolonię 25 lipca 1872 r. jeszcze raz skierowano do domu generalnego. Podobnie jak w 1847 nie mogła przyzwyczaić się do prac biurowych w sekretariacie i dlatego po kilku tygodniach przeniesiono ja do Caen, gdzie przełożoną była jej przyjaciółka z Troyes – s. Bouille. Był tu pensjonat dla ludzi w podeszłym wieku.
Siostra Apolonia z radością i oddaniem służyła im przez czternaście lat do 1887 r. Liczyła wtedy 77 lata i coraz bardziej dokuczał jej artretyzm, a także inne schorzenia. Przeniesiono ja wtedy do Montolien na południu Francji, gdzie był specjalny dom dla sióstr chorych i w podeszłym wieku. Początkowo służyła siostrom jeszcze bardziej chorym od niej i utrzymywała korespondencję z rodziną i z zaprzyjaźnionymi siostrami z innych domów. Później odmówiły jej posłuszeństwa również ręce. Zachowała jednak radość ducha i bardzo dużo czasu poświęcała modlitwie. Cieszyła się życzliwością otaczających ją osób i sióstr przybywających do Montolien w celu odprawienia rekolekcji. Czas starości naznaczony różnymi doświadczeniami pozwala w pełni oceniać wartość osoby. Siostra Apolonia zwolniona z wszelkich obowiązków, skazana na pomoc innych, dawała dowody prawdziwej wielkości ducha. Mogła już tylko modlić się i budować innych znoszonym w milczeniu cierpieniem.
W Montolien był również dom Zgromadzenia Misji. Pracujący tam księża obsługiwali kaplice sióstr, udzielali sakramentów i spełniali inne posługi religijne. Z tego okresu pochodzą wspomnienia jednego z Misjonarzy: Odkąd miałem szczęście poznać siostrę Apolonię, zawsze uważałem ją za duszę bardzo świątobliwą, za istotę najbardziej obdarowaną łaskami, jaką zdarzyło mi się spotkać w życiu. W rozmyślaniach i długich nawiedzeniach Najświętszego Sakramentu jednoczyła się z Panem Jezusem do tego stopnia, że aż się tym niepokoiła i lękała się, by nie być ofiara złudzenia. Nie pytałem nigdy o czym rozmawia z Jezusem. Ograniczyłem się do uspokajania jej i zachęcania, by zachowała spokój i radowała się cennymi łaskami. Wiedziałem, że wszystkie rozmyślania poświęcała Męce Pańskiej, bo kilka razy wyznawała, że to nabożeństwo uważa za najważniejsze.
W podobny sposób wyrażała się o niej przełożona domu: Siostra Apolonia budowała nas głównie jednostajnością usposobienia i uprzejmą serdecznością, choć cierpiała na artretyzm, który odjął jej władzę w rękach, a nogi uczynił tak czułymi, że ledwo je na ziemi postawić mogła. Codziennie słuchała Mszy Świętej w loży, w której długie chwile spędzała na rozmyślaniu… Obie rodziny Świętego Wincentego żywo ją interesowały. Radowała się dobrymi wiadomościami, a przeciwnie – oczy zachodziły jej łzami, gdy słuchała o doświadczeniach, jakie spotykały Zgromadzenie lub jakiś dom.
Pod koniec 1894 r. cierpienia s. Apolonii wyraźnie się nasiliły. Zdawała sobie sprawę, że zbliża się koniec życia. Mówiła o tym z całkowitym spokojem, Niektóre siostry były przekonane, że w sposób nadprzyrodzony poznała datę swojego odejścia do Pana. Dwa dni przed śmiercią mówiła: Idę oglądać Pana Boga, On mnie woła. Po przyjęciu namaszczenia chorych i Wiatyku zmarła spokojnie 25 lutego 1895 r. Jak mawiała wcześniej: Rzuciła się w objęcia Ojca Niebieskiego na całą wieczność.
Objawienia Szkaplerza Męki Pańskiej
W uzasadnieniu swojej decyzji wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia s. Apolonia napisała: Mając na uwadze względy, jakimi mnie w świecie otaczano i pochwały wypowiadane pod moim adresem, poczęłam się lękać o moje zbawienie i postanowiłam szukać oparcia w życiu duchowym. Takie stanowisko kształtowało jej postawę przez wszystkie lata życia w Zgromadzeniu. Potwierdzają to opinie współsióstr z okresu jej pobytu w Troyes. Jedna z nich napisała: W kaplicy, którą siostra Apolonia tak lubiła przystrajać, ziemia przestawała dla niej istnieć. Była cała pogrążona w Bogu. Jej pobożność niezmiernie mnie budowała. Nigdy nie zapomnę jej ułożenia pełnego uszanowania: ręce lekko opierała na klęczniku, oczy miała utkwione w tabernakulum. Zdawała się być nieruchomą.
Inna siostra pisała: Co mnie najbardziej uderzało w siostrze Apolonii, to jej głębokie skupienie. Czuło się, że ona ani na chwilę nie przestaje przeżywać Bożej obecności. Zwłaszcza od godziny drugiej do trzeciej zdawało się, że nie należy do tego świata. Jej pobożność była ściśle związana z męką Boskiego Zbawiciela. Przeżywała Jego cierpienia i Jego chwałę. Jej postawa w czasie rozmyślania, a jeszcze bardziej podczas Mszy Świętej, była prawdziwym kazaniem. Nieruchoma, z rękami złożonymi jak w seminarium, zdawała się być w zachwycie. Taka postawa siostry Apolonii sprawiała, że siostry mówiły między sobą, iż w każdy piątek, między godziną drugą a trzecią, dostępowała łaski widzenia Pana Jezusa. Ona sama ani słowem nie zdradzała swoich przeżyć.
Po raz pierwszy opowiedziała o otrzymanych łaskach spowiednikowi podczas rekolekcji odprawianych w październiku 1846 r. Ten wysłuchawszy owych zwierzeń polecił jej, aby na piśmie przedstawiła wszystko przełożonemu generalnemu Zgromadzenia Misji i Sióstr Miłosierdzia. ks. Janowi Etienne. Spełniła to polecenie, ale dla zachowania dyskrecji napisała: Proszę o spalenie tego papieru, aby nie pozostało nic po tak nędznym stworzeniu. Nie zniszczono jednak ani tego listu, ani następnych. W sumie napisała ich pięćdziesiąt. Wprawdzie na listach nie ma dat, ale wiadomo, że pierwszy z nich pochodzi z 1846 r., a ostatni z 1857. Wszystkie nacechowane są pobożnością, pokorą i żarliwą miłością ku Panu Jezusowi. Ukazują oddaną Bogu duszę i jej przymioty: wierność łasce, troskę o postęp w życiu duchowym i nade wszystko tęsknota za życiem ukrytym.
Pierwszy list przedstawia widzenie z dnia 26 lipca 1846 r., a także nawiązuje do objawień wcześniejszych. Zawiera szczegółowy opis Szkaplerza Męki Pańskiej: Będąc w kaplicy wieczorem w oktawę święta naszego Błogosławionego Ojca widziałam, czy też zdawało mi się widzieć, Pana Jezusa ubranego w długą czerwoną suknię i niebieski płaszcz. O jakiż On był piękny! Nie było to już oblicze znękane bólami w pretorium, jak to parę dni temu widziałam. Była to piękność sama. W prawej ręce trzymał szkaplerz szkarłatny, na którym przedstawiony był na krzyżu otoczonym narzędziami męki, które zadały najwięcej cierpień Jego Najświętszemu Człowieczeństwu. Wokół krzyża widniały słowa: Najświętsza Męko Pana naszego Jezusa Chrystusa, zbaw nas. U drugiego końca szkarłatnej wstęgi był wizerunek Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Jedno było cierniem okolone, a drugie włócznią przebite. Pomiędzy dwoma sercami był u góry krzyż, a na dole widniał napis: Najświętsze Serce Jezusa i Maryi, strzeżcie nas. W dzień Podwyższenia Krzyża Świętego (14 września) widziałam ten sam obraz. a Pan Jezus raczył mi powiedzieć: Kapłani Zgromadzenia Misji mają rozdawać ten szkaplerz, a ci, którzy nosić go będą, otrzymają w każdy piątek zupełne win swych odpuszczenie oraz wielkie pomnożenie wiary, nadziei i miłości. Pan Jezus chce, by wiele mówiono o Jego cierpieniach i śmierci. Zdaje mi się, że Rzym nie odmówiłby odpustu zupełnego w każdy piątek tym, którzy będą nosić Szkaplerz Męki Pańskiej i wypełnią wszystkie warunki do uzyskania takiego odpustu.
Już ten pierwszy list wywarł dobre wrażenie na ks. Etienne. Jego wiarygodność potwierdzały wiadomości o życiu s. Apolonii napływające z Troyes. Potem odczytywał kolejne listy przedstawiające dalsze nadprzyrodzone łaski oraz posłannictwo przekazywane wizjonerce. Nie chciał jednak wydawać pośpiesznego sądu. Dopiero w następnym roku, gdy dla załatwienia innych spraw został przyjęty na audiencji przez Piusa IX, przedstawił mu tajemnicę, której był powiernikiem. Reakcję papieża przedstawił w liście noworocznym z 1 stycznia 1848 r. skierowanym do obu Zgromadzeń Świętego Wincentego: Korzystając z mojej podróży do Rzymu przedstawiłem Ojcu świętemu oraz poddałem pod osąd jego mądrości szczególne łaski duchowe, którymi od kilku lat bywa obdarzana jedna z Sióstr Miłosierdzia. Najwyższy Pasterz osądził, że łaski takie zasługują na uwagę i reskryptem z 25 czerwca 1847 r. zatwierdził ich przedmiot i upoważnił mnie do ustanowienia Szkaplerza Męki Pańskiej i Najświętszych Serc Jezusa i Maryi oraz nadał liczne odpusty tym, którzy będą go nosić z wiarą. Tym samym pismem przekazał wszystkim Misjonarzom władzę poświęcania i nakładania Szkaplerza wiernym.
ks. Władysław Bomba CM